Ola angażuje się w debaty, organizację TEDx oraz pracuje w zespole marketingowym Web-korków. Lubi podróżować, uprawia boks i wkrótce wyjeżdża do USA na wymianę. W wywiadzie dzieli się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, które mogą zainspirować do działania. Zapraszam do lektury!

Cześć Ola.
Cześć Łukasz.
Mogłabyś na początek się przedstawić?
Chodzę do I Liceum Ogólnokształcącego w Poznaniu, do klasy dwujęzycznej z językiem francuskim na profilu mat-geo. Oznacza to, że uczymy się tego języka do poziomu B2/C1 oraz część przedmiotów mamy po francusku. Poza szkołą działam w Web-korkach, ale angażuję się też w inne inicjatywy. Staram się rozwijać w obszarze marketingu – uczę się go i realizuje pierwsze projekty.
Masz lat 17, dobrze policzyłem?
Tak, to się zgadza, mam lat 17.
No i jesteś z Poznania.
Tak, urodziłam się w Poznaniu, mieszkam pod Poznaniem, ale moje życie w sumie
kręci się w Poznaniu.
Powiesz nam coś po poznańsku?
Hmmm… bimba, szneka… i to chyba tyle (śmiech). Mój dziadek posługiwał się gwarą
poznańską, ale tylko tyle mi z tego zostało.
I co to znaczy to bimba i szneka?
Bimba to tramwaj, a szneka to drożdżówka.
A jeszcze ,,tej” mówicie.
Tak (śmiech), mówimy ,,tej”, ja często mówię ,,tej”.
Ile znasz języków obcych?
Trzy. Teraz w szkole uczę się dwóch – angielskiego i francuskiego. Znam jeszcze niemiecki, choć ostatnio trochę zardzewiał u mnie.
Nauka, nie tylko języków, nie sprawiała Ci chyba nigdy problemu.
Nie, nauka nigdy nie sprawiała mi większych problemów. Mój pierwszy kryzys przyszedł dopiero w pierwszej klasie liceum – wtedy zrozumiałam, że sam talent nie wystarczy, trzeba zacząć naprawdę pracować. Problem w tym, że do tej pory nie potrafiłam się uczyć. Musiałam nauczyć się… jak się uczyć.
Pewnie każdy musi znaleźć swój sposób na naukę. Co na Ciebie działa?
Na początku po prostu pochłaniam materiał – czy to czytając podręcznik, czy oglądając filmik na YouTube. Robię to na luzie, bez presji. Po każdym rozdziale albo fragmencie materiału zapisuję sobie, co zapamiętałam. Jeśli czegoś nie pamiętam, wracam do źródła. To się chyba nazywa active recall – u mnie ta metoda naprawdę się sprawdza. Później staram się odświeżać te informacje, ale różnie z tym bywa (śmiech).
Lubisz szkołę?
Tak, raczej lubię szkołę. Jestem osobą, która lubi wyzwania i rywalizację – nawet jeśli to tylko rywalizacja z samą sobą o lepszą ocenę. To zawsze było dla mnie motywujące. Mam też świadomość, że należę do tej grupy uczniów, których system edukacji nie wyniszcza aż tak bardzo.
Myślisz, że dużo dzieciaków w szkole ma tak jak Ty, że dobrze odnajdują się w tym systemie? Pytam, oczywiście dlatego, że Web-korki mają misję edukacyjną.
Jestem w bańce, gdzie większość uczniów radzi sobie z nauką – chodzę do ,,Marcinka”, a to szkoła z wysokim poziomem. Ale pamiętam z podstawówki dzieciaki, które mimo starań miały trudności. I naprawdę podziwiam ich właśnie za te starania. System edukacji nie wspiera ani tych słabszych, ani tych zdolniejszych – jednym brakuje pomocy, drugim motywacji do sięgania wyżej. A przecież każde dziecko zasługuje na podejście indywidualne. W Web-korkach widzę, że kiedy daje się uczniowi czas i traktuje się go partnersko, to on zaczyna rozumieć i cieszy się z tego. Oceny nie są miarą naszej wartości, ale szkoła to coś, co trzeba przejść, żeby iść dalej. Warto więc, żeby była miejscem wspierającym, a nie oceniającym.
Bierzesz udział w wielu różnych aktywnościach. Jedną z nich jest szkolny klub debat.
Klub debat działał w mojej szkole od lat. Dołączyłam do niego zaraz po rozpoczęciu nauki w liceum – przeszłam rekrutację i od razu wiedziałam, że to coś dla mnie. Ten klub to moja ulubiona rzecz w szkole. Uważam, że gdyby nie on, nie byłabym dziś tą samą osobą. W klubie jest około 20 osób – co roku skład się zmienia, bo odchodzą maturzyści, a przychodzą młodsi. Bierzemy udział w turniejach i konkursach, organizujemy własne wydarzenia i sparingi. Jesteśmy grupą wygadanych uczniów, którzy nie tylko chcą mówić, ale chcą mówić dobrze. Uczymy się pewności siebie, budowania argumentów, uważnego słuchania i kulturalnej dyskusji. A od tego roku mam przyjemność być przewodniczącą klubu.

Jak wyglądają takie debaty?
Co miesiąc bierzemy udział w debatach Poznańskiej Ligi Debat. W najbliższy piątek zmierzymy się z tezą: „Prywatyzacja sektora edukacyjnego w Polsce przyniesie więcej szkód niż korzyści”. Ostatnio debatowaliśmy o tym, że “Kongres Wiedeński stworzył skuteczny system bezpieczeństwa w Europie”.
To ciekawe, że te tematy mają zawartą tezę w sobie.
W stylu oksfordzkim, jak i w wielu innych stylach debat, zawsze mamy konkretną tezę – jedna strona jest za, druga przeciw. Tematy ogłaszane są z wyprzedzeniem, ale dopiero 15 minut przed debatą losujemy, po której stronie będziemy argumentować.
Czyli, może być tak, że bronisz zdania, z którym się wewnętrznie nie zgadzasz.
I tu właśnie tkwi cała sztuka – potrafić bronić zdania, z którym prywatnie możesz się nie zgadzać. Chodzi o to, żeby pokazać, że rozumiesz temat, że potrafisz znaleźć argumenty, stworzyć logiczną, szeroką perspektywę i przekonać do niej słuchaczy. To nie kwestia własnych poglądów, tylko umiejętności argumentacji i budowania przekonującej narracji.
Opowiedz proszę o tym jak zorganizowaliście TEDx.
TEDx to niezależne wydarzenia organizowane na licencji TED. Nasza szkoła ma już tradycję w ich organizacji – byliśmy pierwszym takim eventem w Poznaniu i jednym z pierwszych w Polsce tworzonych przez młodzież. Tegoroczny TEDx odbył się 7 lutego i był dla mnie absolutnie niezapomniany. Zajmowałam się komunikacją – zaplanowałam kampanię w mediach społecznościowych, w której tworzyliśmy grafiki, przedstawiliśmy prelegentów. Do tego miałam przyjemność prowadzić wydarzenie ze sceny razem z kolegą – to było moje pierwsze takie wystąpienie i… zakochałam się w tym. Scena, publiczność, atmosfera – wszystko było idealne. Wcześniej dużo występowałam w debatach, ale TEDx był inny – mniej formalny, bardziej radosny, z super energią i fantastyczną ekipą techniczną. Dym na scenie, światła, mikrofony – wszystko dopięte na ostatni guzik. To wydarzenie uświadomiło mi, że naprawdę lubię występować i że chcę robić więcej takich rzeczy.

Gratuluję organizacji tego wydarzenia, TEDx to znana marka. Z innej beczki, to też uprawiałaś gimnastykę na szarfach.
Uprawiałam gimnastykę na szarfach i to chyba do dziś mój ulubiony sport. Przerobiłam ich sporo – mniej więcej co dwa lata zmieniałam dyscyplinę. Była koszykówka, siatkówka, ergometr, próbowałam też wioślarstwa. Przez długi czas tańczyłam w różnych formacjach. Wspinałam się na ściankach i na boulderach. A teraz trenuję boks.
Dlaczego akurat boks?
Przez przypadek – na mojej siłowni są zajęcia z boksu i pomyślałam: czemu nie? Tak złapałam bakcyla.
Lubisz podróżować.
Bardzo lubię podróżować. Na wakacje najczęściej jeżdżę z rodzicami, ale zdarzają się też inne okazje. Byłam z wujkiem w Brukseli, przy okazji jego konferencji. Potem pojechaliśmy z klasą na tydzień do Rochefort w Belgii, no i znów do Brukseli, tym razem tylko na jeden dzień. Trzy razy byłam też w Paryżu – raz z mamą, raz z koleżanką, raz jako część podróży do Bretanii. Reprezentowałam też szkołę na konkursie z języka francuskiego w Słowacji. A poza tym typowo wakacyjnie: Turcja, Chorwacja, Grecja. No i w tym roku lecą na rok do Stanów.

Do informacji o Stanach się nie dokopałem. Opowiadaj!
To świeża sprawa – dostałam się na program FLEX (Future Leaders Exchange), organizowany przez American Councils i finansowany przez Departament Stanu USA. W sierpniu lecę na cały rok do amerykańskiego liceum! Jeszcze nie wiem, do jakiego miasta trafię – czekam na przydział rodziny goszczącej. Proces był długi: aplikacja, testy, rozmowy… i nagle okazało się, że jestem finalistką. Trochę surrealistyczne, bo dopiero teraz dociera do mnie, że naprawdę wyjadę i będę musiała pożegnać się na chwilę z Polską. A ja Polskę lubię, dobrze mi tu, więc pewnie będę tęsknić. Po powrocie spróbuję zdać egzaminy klasyfikacyjne i wrócić do mojej klasy – razem z moim obecnym tokiem nauczania, razem z moimi ludźmi.
Widziałem, że na LinkedIn obserwujesz Harvard, Yale. Masz jakieś plany na przyszłość po maturze?
Nie nazwę tego jeszcze planem, bardziej marzeniem – ale obserwuję uczelnie jak Harvard czy Yale i myślę sobie: a może się uda? Warto próbować, nawet jeśli nie wiadomo, czy wyjdzie. Co do kierunku studiów – mam za dużo pomysłów. Na liście: ekonomia, finanse i biznes, psychologia połączona z socjologią, coś o człowieku w społeczeństwie, stosunki międzynarodowe z dyplomacją… No i może, w najnudniejszym wariancie – prawo (śmiech)
Masz już jakieś pomysły na przyszłość zawodową? Czego chciałabyś się podjąć?
Mam wewnętrzną potrzebę robienia rzeczy, które mają wartość i pomagają innym. Może to być ekonomia, prawo, dyplomacja, a nawet marketing, który zresztą bardzo lubię. Cokolwiek to będzie, chcę, by miało sens i wpływało na innych w pozytywny sposób.
Jesteś bardzo aktywna na wielu polach. Skąd się to wzięło?
Od małego lubiłam pomagać innym, co dało mi poczucie satysfakcji. Właśnie dlatego angażuję się w takie inicjatywy jak Web-korki – cieszę się, że mogę robić coś, co mnie pasjonuje, a jednocześnie ma pozytywny wpływ na innych.
Robisz bardzo dużo fajnych rzeczy i jesteś taką energetyczną i pozytywną osobą, ale czasem lubisz wrzucić na Instagrama post z prawem Murphiego, że „jutro będzie gorszy dzień”.
Tak, (śmiech) jak już sobie uświadomię, że wszystko jest w najgorszym możliwym stanie, to potem łatwiej żyć. Można sobie wtedy odpuścić.
A, czyli dla ciebie to jest taki wentyl, tak?
Tak, to trochę jak catharsis. Czytałam kiedyś fragment książki “Nie taki pesymizm zły” Malwiny Szpitlak. Chodzi o to, że pesymiści, jak już uświadomią sobie, że nic gorszego nie może się zdarzyć, to czują ulgę i mogą działać z większą swobodą. Jak już gorzej być nie może, to można tylko próbować i liczyć na poprawę.
To taki optymistyczny pesymizm, bym powiedział.
Efektywny pesymizm (śmiech). Tak, czasem jestem jego zwolenniczką, zależy od sytuacji. Ostatnio coraz bardziej nad tym pracuję, ale to takie podejście z humorem do życia. Trochę pesymistycznych żartów albo cynizmu nie zaszkodzi (śmiech).
Jak i kiedy trafiłaś do Web-Korków
To był październik 2022, zaczęłam szkołę średnią i szukałam wolontariatu. Znalazłam Web-korki i spodobała mi się ich misja, zwłaszcza ta idea indywidualnego podejścia do dzieci. Zgłosiłam się, przeszłam rekrutację i zaczęłam prowadzić zastępstwa. Później Olga (prezeska fundacji – przyp. red.) szukała kogoś do marketingu, więc się zgłosiłam i teraz głównie działam w tym obszarze. To świetne doświadczenie, dużo się nauczyłam i odkryłam nowe zainteresowania.
Powiedz trochę więcej o zespole marketingu.
Jest nas teraz czwórka: Emilka, Justyna, Olga i ja. Justyna i Olga piszą posty, Emilka jest moderatorką społeczności, a ja zajmuję się wymyślaniem tematów, organizowaniem zadań i tworzeniem grafik. Na początku, jako świeżak, musiałam się dużo nauczyć, ale zauważyłam, że najlepiej uczę się przez doświadczenie. Zawsze warto spróbować, nawet nie wiedząc wszystkiego — to trochę jak „fake it till you make it”.
Teraz w Web-korkach już głównie zajmujesz się marketingiem, ale podziel się z nami, jak prowadziłaś lekcje z uczniami.
Z uczniami bywało różnie. Niektórzy chcieli robić dużo materiału, więc skupiliśmy się na zadaniach, np. z matematyki czy angielskiego. Ale miałam też takie uczennice, które wolały porozmawiać. Czasami to było bardziej wartościowe niż robienie materiału, Czasami lekcje polegały na rozwiązywaniu zadań, a innym razem na rozmowach o ich sprawach i problemach.
Masz może jakąś myśl, którą chciałbyś się podzielić?
Po pierwsze: zawsze warto spróbować. Gdy stoisz przed decyzją, masz dwie opcje — nie podjąć działania i nic się nie zmieni, albo zaryzykować. Może się nie udać, ale wtedy też nic się nie stanie. A może się uda i wtedy może z tego wyniknąć coś naprawdę dobrego. Dlatego wierzę, że warto wybierać działanie, bo tylko wtedy mamy szansę coś zmienić.
Po drugie: stosuję zasadę “fake it till you make it”. Podchodzę do nowych wyzwań z nastawieniem: „Nie wiem jeszcze, jak to zrobić, ale się nauczę”. Z takim podejściem łatwiej ruszyć z miejsca i rozwijać się w praktyce.
I wreszcie po trzecie: każdy ma prawo popełniać błędy. Nie musimy być doskonali od razu. Czasem najważniejsze to po prostu zrobić pierwszy krok i uczyć się po drodze. Jak mówi mój tata: „Każdy ma prawo coś spartaczyć”. Więc próbuj. Bez tego nic się nie wydarzy.