Którędy na Harvard? Wywiad z Mateuszem Antoszewskim

Mateusz Antoszewski – biolog i genetyk, który walczy ze stresem za pomocą perkusji

Powiesz nam coś o sobie?

Charakteryzuje mnie to, że jestem biologiem i genetykiem. Wyjechałem za granicę żeby robić fajne rzeczy związane z nauką, ale jak to bywa, nie zawsze wszystko wychodzi. Zawsze lubiłem robić coś z innymi ludźmi i dla innych ludzi. Udzielałem się charytatywnie, a teraz udzielam w fundacji korepetycji. Zajmowałem się też amatorsko muzyką.

Olga powiedziała mi „musisz zrobić wywiad z Mateuszem, bo on ma bardzo ciekawą historię.” Opowiesz o swojej ścieżce edukacyjnej? Jak to się stało, że teraz pracujesz „dla nauki”?

Zaczęło się od tego, że chciałem pójść na medycynę, ale wolałem nie wyprowadzać się poza Poznań. Złożyłem dokumenty na wydział lekarski. Ja się nie dostałem, a dostały się osoby, które miały mniej punktów ode mnie… Moja opcją zapasową, zupełnie równomiernie ciekawą, była biotechnologia. Poszedłem na tę biotechnologię na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Na pierwszym stopniu studiów samo studiowanie było w pełni satysfakcjonujące , a potem zdałem sobie sprawę, że jednak chciałbym robić coś więcej, nie tylko studiować. Chciałem spróbować Erasmusa. Razem z kolegą mieliśmy wyjechać do Kopenhagi, ale nasze uczelniane biuro, które zajmowało się zagranicznymi wyjazdami studentów stwierdziło, że nie wyśle tam naszych dokumentów, bo to zbyt trudne. Wtedy zdecydowałem, że licencjat skończę w Poznaniu, a później, na magistra, wyjadę za granicę.

Gdzie wylądowałeś?

Na studia magisterskie wyjechałem do Belgii, do Leuven. Wtedy chciałem studiować coś bardziej związanego z medycyną, diagnostyką, więc studiowałem biomedical sciences [nauki medyczne]. Jeden z wykładowców prowadził tam ciekawe badania, a ja dostałem się do niego na projekt magisterski. Przez rok z nim współpracowałem. Gdy przekonałem się, jak wygląda praca naukowa na Zachodzie, to zrozumiałem, że chcę pójść na doktorat. Pojechałem do Szwajcarii, do Lozanny na EPFL [Politechnika Federalna w Lozannie] i tam przez 5 lat studiowałem Molecular Life Sciences. [biologia molekularna]. Wtedy powstały moje pierwsze publikacje. Mam bardzo pozytywne wspomnienia z czasu doktoratu.

Z czym są związane?

Myślę, że miałem dobry kontakt zarówno z moim promotorem, jak i ludźmi, z którymi pracowałem na co dzień. Nigdy nie czułem bezsilności i zawsze był obok ktoś, z kim mogłem porozmawiać. Nikt mi nigdy nie powiedział, że nie mogę czegoś zrobić. Wtedy stwierdziłem, że chcę zostać na uczelni i zacząłem habilitację w USA, na Harvardzie.

Jaką gałęzią medycyny się zajmowałeś?

Już w Szwajcarii zajmowałem się zagadnieniami związanymi z występowaniem białaczek i innych chorób, które powodują dysfunkcje układu krwionośnego, na habilitacji chciałem dalej zajmować się tą dziedziną.

Dlaczego USA?

W świecie hematologii liczą się głównie Stany Zjednoczone – Boston i Nowy Jork. Napisałem do laboratoriów, które mnie interesowały. Teraz pracuję w jednym z nich w Bostonie. Tutaj moje badania dużo bardziej dotyczą ludzkich komórek, są bardziej wyspecjalizowane niż poprzednie.

Co jest fajnego w prowadzeniu badań?

Masz swoją piaskownicę, w której możesz próbować nowych rzeczy, uczysz się, nie robisz ciągle tego samego. Przede wszystkim, to czym się zajmuję ma predyspozycje do bycia użytecznym dla pacjentów i dla nauki.

Czy hematologię wybrałeś z chęci pomocy innym?

Chyba tak. Zawsze chciałem mieć też konkretny wynik tego co robię i potwierdzenie w rzeczywistości, że to ma sens.

Czy wiesz od swoich znajomych, jak przebiegają studia doktoranckie w Polsce? Jesteś w stanie porównywać te dwa system?

W Polsce podobno ciągle jest dużo kolesiostwa. Profesorowie czują się bezpiecznie, ponieważ mają tak naprawdę pewność zatrudnienia i nie muszę starać się o wsparcie finansowe z zewnątrz. Ich kariera jest stabilna, a konkurencja i zewnętrzne monity naukowe by się przydałynieważne, co się będzie działo.

Jakie to niesie ze sobą konsekwencje?

Badania nie muszą przynosić żadnego dochodu a tylko publikację,  a profesor i tak nadal będzie miał swoje stanowisko. Najwyżej zatrudni mniejszą liczbę osób, skupi się na nauce studentów, ale nie zostanie zwolniony. Na Zachodzie jest duża większa konkurencja między profesorami. Uczelnia ma też dużo większe oczekiwania. Uczelnie kładą duży nacisk na jakość projektów naukowych. Nauka musi być na takim poziomie, żeby przynosiła pieniądze. W Polsce często prowadzi się bezpieczne projekty. Za granicą często jest dużo większa elastyczność, jeśli chodzi o rodzaje projektów badawczych. W Polsce często nie ma nawet pieniędzy, żeby zrobić prawdziwe badania.

Jest coś, co Ci się nie podoba w studiowaniu za granicą?

Trzeba dużo myśleć o pieniądzach. I mój szef, i ja staramy się granty naukowe. Im jest się wyżej, tym jest się bardziej osobiście zaangażowanym w zdobywanie pieniędzy. W Polsce też finansuje się badania, ale fundusze zwykle pochodzą od państwa i jego programów. Tutaj większość pieniędzy pozyskuje się od fundacji, prywatnych sponsorów czy organizacji.

Jak wspominasz swoje czasy szkolne?

Wielu ludzi ma bardzo negatywne wspomnienia z gimnazjum czy liceum, a mnie się bardzo podobało. Nie potrzebowałem korepetycji, nauczyciele wymagali do pewnego stopnia, ale, szczególnie w liceum, wszystko i tak zależało od ucznia i jego celów. Chodziłem do szkół, które były dość wysoko w rankingach. Wiedziałem, jakich efektów się po nich spodziewać, być może przez to mam trochę snobistyczne podejście do nauki. Popołudniami chodziłem też do szkoły muzycznej, więc cały dzień miałam zajęty. W szkoleszkolę podstawowej grałem na pianinie, a potem na saksofonie, nie skończyłem jednak drugiego stopnia szkoły, bo stwierdziłem, że chcę się lepiej przygotować do matury, żeby się dostać na medycynę.

Pamiętasz swoje pierwsze ulubione przedmioty albo pasje?

Moja kariera w szkole była dość prosta, bo od początku gimnazjum chodziłem do klas biologiczno-chemicznych, ale nie wiem skąd się dokładnie wzięły taki zainteresowania. W szkole podstawowej lubiłem przede wszystkim historię i może język polski. W gimnazjum bardzo nie lubiłem biologii, bo nauczycielka wbyła straszna, może nie straszna, była tylko wymagająca, ale dzięki temu wiele się nauczyłem. Wtedy bardziej interesowała mnie chemia i fizyka.

Pamiętasz, dlaczego lubiłeś właśnie te przedmioty?

Naukowe podejście do otaczającego  nas Świata szczególnie mi się podobało. Wystarczyło znać wzór i wiedzieć, jak go przekształcići już miałem odpowiedzieć. Potem naturalnie to się rozwinęło w stronę medycyny, ale od początku chodziło o szukanie sensu i odpowiedzi na pytanie, dlaczego coś się dzieję tak, a nie inaczej.

Wspomniałeś też o swojej działalności charytatywnej. Opowiesz więcej?

Od piętnastego roku życia, zacząłem udzielać się w organizacji Leo Clubs International, która była częścią Lions Clubs International. To organizacja międzynarodowa, która łączy ludzi w kluby. Można się tam ze sobą spotykać i robićcoś dobrego dla innych. Moja mama należała do Lions Clubs, a ja do Leo Clubs, bo ta część jest przeznaczona dla młodzieży. Organizowaliśmy imprezy, których celem było zebranie pieniędzy, były też konkursy plastyczne w szkołach, organizacja czasu wolnego dzieciom z domów dziecka. Naszym największym projektem była organizacja charytatywnych pokazów mody. Odbyły się w wielu miejscach w Poznaniu. Zaczynając od stadionu Lecha, przez lotnisko , po szkoły baletowe. Podczas 6 edycji pokazów zbieraliśmy pieniądze na wakacje dla dzieci z domów dziecka. Placówki nie miały pieniędzy, za które wysłałyby dzieci latem na wakacje czy obozy. Staraliśmy się załatać tę lukę. Wtedy to była największa ich potrzeba. Pomagałem też w rozwiązywaniu zadań domowych w pewnym rodzinnym domu dziecka. Miałem wtedy 17 lat.

Historia zatoczyła koło. Takim sposobem bardzo płynnie przeszliśmy do pytania o Web-korki. Jak się tu znalazłeś?

Mój kolega z czasów licealnych  był już jakiś czas w fundacji i kiedyś zauważył post o poszukiwaniu kolejnych korepetytorów. Zapytał mnie, czy nie chcę dołączyć i się zgłosiłem.

Czym się zajmujesz w fundacji?

W zeszłym roku udzielałem korepetycji z chemii, teraz zapisałem się na biologię, bo ktoś potrzebuje pomocy. Niestety nie znalazłem nikogo, kto jest zainteresowany przygotowaniem do matury z tego przedmiotu.

Masz już nowego podopiecznego?

Tak. Między Polską a USA jest 6 godzin różnicy czasu, więc jestem dyspozycyjny wcześnie rano albo w weekendy, ale udało się znaleźć pasującą godzinę.

W jaki sposób Twoja wiedza może być użyteczna dla Twojego podopiecznego?

Gdy byłem w gimnazjum, czy liceum, to zawsze bardzo mi pomagało, gdy ktoś mi dopowiedział coś, czego brakowało w podręczniku i dany materiał stawał się spójny. W szkolnych książkach często brakuje jakichś informacji, bo materiał nie może być skomplikowany. Podczas korepetycji często widzę, że w podręczniku brakuje ważnego szczegółu i wtedy coś nie jest logiczne. Przez to uczniowi trudniej jest zrozumieć dane zagadnienie. Wydaje mi się, że czasami dobrze mieć perspektywę „z góry”. Warto też pokazać, jak i gdzie czegoś się dowiedzieć. Ważnym elementem nauki jest wiedza jak poszukać razem informacji, czasami nawet warto przyznać, że nie wie się wszystkiego.

Już wiemy, że o Web-Korkach dowiedziałeś się od kumpla, co sprawiło, że zdecydowałeś się zaangażować?

W Lion Clubs działałem prawie 13 lat. Wolontariat zajmował mi wszystkie wieczory i weekendy. Teraz mam mało czasu, ale godzina zajęć w tygodniu nie wymaga ode mnie wielu przygotowań. Po prostu jestem przyzwyczajony do podejmowania dodatkowych działań społecznych. Prowadziłem też zajęcia dla studentów.

Jakie to zajęcia?

Ćwiczenia z różnych przedmiotów ogólnie onkologicznych i laboratoria z biotechnologii. Teraz głównie opiekuję się praktykantami.

Po co Ci te wszystkie dodatkowe aktywności? Jaki masz w tym cel?

Trzeba coś w życiu robić poza pracą. Niedawno zacząłem grać na perkusji. Obie te aktywności pomagają mi radzić sobie ze stresem. Nie mogę ciągle myśleć o tym co mnie stresuje, bo mam coś innego do zrobienia.

Perkusja jest dla Ciebie ważna?

Te zajęcia są trochę jak terapia, ale bez terapeuty. Mogę powalić w coś, co wydaje dźwięk i muszę skupić się tylko na tym, i jest okej! To jest też aktywność fizyczna, która pozwala wyładować emocje. Praca w nauce trwa często od świtu do zmierzchu, a nie od 9 do 17, więc to naprawdę ważne, żeby mieć też inne zajęcia.

Wywiad przeprowadziła Kinga Danielczyk.