Ciasteczka, Dania, Francja, a potem USA – Natalia

„(…) Dużo się robi dla wolontariuszy. Jestem  pod wrażeniem, jak sprawnie to działa” – tak o Web-Korkach mówi Natali Pijet, która jest z nami od września. Natalia to bardzo aktywna osoba, między innymi gra na fortepianie i uczy się we francuskim liceum. Ale co najważniejsze (dla mnie) – podobno piecze fantastyczne ciasteczka!

Czy mogłabyś o sobie opowiedzieć, przedstawić się?

Mam 17 lat, w styczniu będę mieć osiemnastkę. Jestem z Częstochowy. Skończyłam edukację w Polsce, kiedy byłam w pierwszej klasie liceum. Zawsze chciałam być lekarzem i studiować za granicą. W sierpniu 2021 roku wyjechałam do Danii. Zaczęłam się tam uczyć w liceum do matury międzynarodowej, skończyłam pierwszą klasę i w międzyczasie stwierdziłam, że nie jestem jeszcze gotowa żeby iść na studia za rok, więc pojadę na rok przerwy do Francji. Zaaplikowałam i teraz jestem na południu Francji, w Pirenejach. Mieszkam u rodziny goszczącej i chodzę do francuskiego liceum.

Z tego co wiem, to już w podstawówce udzielałaś się charytatywnie.

Tak, zaczęłam chyba jakoś w 5 klasie. Na początek to była Polska Akcja Humanitarna, gdzie staliśmy i zbieraliśmy pieniądze w sklepie. Pakowaliśmy w zamian ludziom zakupy i bardzo spodobała mi się idea wolontariatu. Zawsze wiedziałam, że jeżeli nie medycyna, to psychologia, chcę pomagać ludziom.

W 6 klasie dołączyłam do szkolnego koła wolontariatu i jeździliśmy parę razy do domu dziecka w Częstochowie, gdzie się po prostu bawiliśmy z dziećmi.

W 8 klasie zorganizowałam zbiórkę charytatywną dla chłopczyka, który miał SMA (rdzeniowy zanik mięśni – przyp. red.), sprzedawałam razem z moją przyjaciółką ciasteczka, piekłyśmy je przez cały tydzień i sprzedawałyśmy wszystkim w szkole i chyba zebrałyśmy ponad 10000 zł, łącznie z aukcją charytatywną.

Potem była pandemia, więc nic za bardzo nie mogłam robić i w pierwszej klasie liceum dołączyłam do wsparcia rówieśniczego. Rozmawialiśmy po prostu z naszymi rówieśnikami o problemach. Oczywiście jeżeli uznawaliśmy, że sprawa jest poważna, to kierowaliśmy do psychologa szkolnego, ale my byliśmy taką pierwszą opcją do wyboru i była to możliwość dla wszystkich uczniów naszego liceum.

W Danii udzielałam się w Czerwonym Krzyżu, gdzie głównie organizowaliśmy zbiórki pieniędzy. Tam też zorganizowałam, nazywam to mój life project, czyli charytatywny koncert świąteczny. Od kilkunastu lat gram na skrzypcach i na pianinie. Zorganizowałam koncert, gdzie uczyłam cały chór, jak śpiewać, pisałam wszystkie aranżacje dla zespołu, kupowałam dekoracje, promowałam wydarzenie w social mediach, bo koncert był transmitowany. Zbieraliśmy na nim pieniądze na Duńską fundację charytatywną.

Potem we wrześniu dołączyłam do Web-Korków.

Dobrze, ale chciałbym się jeszcze cofnąć do tej 8 klasy. Bardzo zainteresowało mnie, jakie to były ciastka.

(śmiech) Wydaje mi się, że pierniczki, bo to było przed świętami.

Udostępnisz przepis dla naszych czytelników?

Ojejku, musiałabym się Mamy spytać. A było bardzo dużo tych ciasteczek, tyle pamiętam (śmiech).

Ja jestem fanem ciastek, dlatego takie pytanie (śmiech). Chciałbym jeszcze dopytać o to wsparcie rówieśnicze, bo to brzmi trochę jak taki telefon zaufania. Jak to funkcjonowało?

Tego nie było bardzo dużo, to był nowy projekt w szkole, ludzie byli dosyć nieśmiali, żeby prosić o pomoc. Wyglądało to tak, że jeżeli ktoś miał jakiś problem, to pisał do  koordynatorki i ona, znając nas, kierowała tę osobę do wolontariusza.

Brzmi jak fajna inicjatywa. Czyli skończyłaś podstawówkę, poszłaś do liceum, gdzie robiłaś to wsparcie rówieśnicze, a po pierwszej klasie pojechałeś do Danii? Dopytuję, bo dużo tego wszystkiego.

Teraz robię rok przerwy (we francuskim liceum – przyp. red.) i za rok wracam do Danii, gdzie zrobię maturę międzynarodową.

No i jak ci się Dania podoba? Fajna, niefajna?

Bardzo wieje, mieszkałam przy morzu. Powiedziałabym, że to bardzo ciekawy kraj. Zupełnie inny niż Polska czy Francja. Nie mam wyrobionej opinii z racji tego, że byłam cały czas w międzynarodowym środowisku, to jakoś nie doświadczyłam tej duńskiej kultury.

A szkoła?

Szkoła cudowna! Bardzo niezależna i nowoczesna. Do nauczycieli mówi się na ty, co było dla mnie trudne na początku i nie mogłam się przemóc po ,,pani profesor” i ,,panie profesorze”. Bardzo taka wychillowana jest ta szkoła, nie ma spiny, co było dla mnie na początku trochę dziwne i nie mogłam zrozumieć, że nie mam non stop pracy domowej, nie ma co tydzień sprawdzianów. Nie umiem powiedzieć, czy to jest tak bardzo dobre. Nawet jeżeli się uczysz samemu, masz jakiś tam plan, który realizujesz, to i tak powiedziałabym, że dla mnie jest trochę za mało sprawdzenia tej wiedzy i nie czułam się komfortowo w tym systemie. Teraz po tym roku wiem, jakie błędy zrobiłam i w przyszłym roku jak tam wrócę, żeby zdać maturę, na pewno będę mieć inne podejście do nauki. Więc powiedziałabym, że to cenne doświadczenie, ten pierwszy rok w Danii.

To jakie masz zdanie o Francji?

Jest zupełnie inna. Poznałam dużo kultury francuskiej, ponieważ mieszkam w rodzinie goszczącej, więc cały czas mam kontakt z tą kulturą. Chodzę do państwowej szkoły, gdzie 99% ludzi to są Francuzi. Francja jest dla mnie bardzo miłym przeżyciem, jak na razie. Mamy dwie godziny przerwy na lunch, co jest bardzo dziwne, więc szkołę kończę o 18. Jeżeli chodzi o naturę, to Francja zdecydowanie wygrywa z Danią i Polską, moim zdaniem.

A sam system szkolny, jakie masz wrażenia?

Jest bardzo podobny do polskiego. Mam bardzo dużo sprawdzianów, chyba nawet więcej niż miałam w Polsce. Poziom jest bardzo wysoki. W mojej klasie jest aż 35 osób. Zdziwiło mnie, że są tylko 2h angielskiego.

Muzyka jest ważną częścią Twojego życia, mogłabyś więcej o tym opowiedzieć? Chodziłaś do szkoły muzycznej?

Chodziłam do szkoły Suzuki, to jest taka japońska metoda nauczania za słuchu. Teraz widzę, że to bardzo procentuje w moim życiu, nie mam problemu z nauką języków obcych, mam bardzo dobrą pamięć. Najpierw uczyłam się skrzypiec, potem jakoś w międzyczasie weszło pianino. Więc ta muzyka zawsze jakoś była w moim życiu. Występowałam na akademiach, konkursach itd.

Jak trafiłaś do naszych Web-Korków?

Siedziałam w domu, przyjechałam na wakacje i na Facebooku znalazłam post, że właśnie jest rekrutacja do fundacji. Chwilę poszukałam, poczytałam, okazało się, że od szesnastki już można dołączać, no i wysłałam zgłoszenie. Jakoś po tygodniu Olga zaprosiła mnie na rozmowę rekrutacyjną. Byłam bardzo podekscytowana i zestresowana. Czułam się, jakby to była najważniejsza rozmowa w moim życiu. Nie wiedziałam dlaczego, ale byłam bardzo zdeterminowana, żeby dołączyć do Web-Korków,

W fundacji udzielasz korepetycji z angielskiego. Dołączyłaś do nas stosunkowo niedawno, jakie masz wrażenia?

Bardzo mi się podobają warsztaty psychologiczne. Dużo się robi dla wolontariuszy. Jestem  pod wrażeniem, jak sprawnie to działa.

Mogłabyś trochę opowiedzieć o tym jak prowadzić lekcje? Z jakich narzędzi korzystasz? Na co zwracasz uwagę?

Ok, więc uczę angielskiego, moim uczniowie są w podstawówce. Zazwyczaj zaczynamy od zadań domowych, czy przygotowania na sprawdzian. Często używam stron takich jak engly, worldall czy test English. Wiem, też że to co spodoba się jednemu uczniowi, niekoniecznie spodoba się innemu. Staram się więc przygotowywać lekcje pod indywidualne potrzebny mojego ucznia.

Jesteś od 2 lat poza Polską jak Twoja rodzina to przeżywa? Jesteś w końcu bardzo młodą osobą.

Jestem jedynaczką, więc dla moich rodziców to jest na pewno trudne. Mało się słyszy, żeby ktoś w wieku 16 lat wyjeżdżał za granicę bez chęci powrotu. Są wymiany, wyjeżdża się na rok, potem się wraca, ale ja od razu zadeklarowałam, że ja nie chcę wracać. Nie było łatwo przekonać rodziców. Pół roku dobrze trułam o tym non stop. Czasami za nimi tęsknię, ale jakoś nie odczuwam takiej strasznej tęsknoty za domem. Teraz miałam taką niefajną sytuację, musiałam zmienić moją rodzinę goszczącą. W takich właśnie kryzysowych momentach najbardziej odczuwam to, że fajnie by było, gdyby rodzice tu byli. Bo mam od nich naprawdę bardzo duże wsparcie i jestem im wdzięczna, że w ogóle się zgadzają na te wszystkie moje pomysły. Wiedzą, że to nie jest koniec i jestem bardzo, bardzo wdzięczna za to.

A jakie masz dalsze plany? Wrócisz do Danii, zrobisz maturę międzynarodową i chcesz iść na medycynę.

Tak, aktualnie się przygotowuje już od 2 lat do rekrutacji do Stanów Zjednoczonych.

Wow, a gdzie byś chciała się rekrutować?

Mam listę tych fajnych uniwersytetów, znalazłam też parę mniejszych, właśnie też przez to, że wyjechałam do Danii. Na przykład mój znajomy z Brazylii ma kuzynkę, która studiuje prawo na Uniwersytecie w Pensylwanii. Bardzo dużo z nią pisałam. Poznawanie takich osób coraz bardziej mnie utwierdza w przekonaniu, że nie powinnam rezygnować z tych super szkół. Rozmowa z takimi ludźmi, którzy przeszli przez ten sam proces rekrutacji, co ja będę przechodzić, naprawdę dużo daje.

To bardzo ambitne zadanie. A masz już jakieś pomysły, co chcesz robić w tej medycynie?

Myślę, że praca z dziećmi, cenię sobie kontakt z ludźmi, żeby z nimi porozmawiać. Jeden z pomysłów to onkologia dziecięca. Ogólnie na pewno coś z dziećmi. Ewentualnie jeszcze neurologia, ponieważ jestem bardzo zainteresowana psychologią.

Robisz tak dużo rzeczy, skąd bierzesz napęd na to wszystko?

Każda kolejna rzecz jakoś daje mi takiego kopa, że patrz Natalka osiągnęłaś to, to osiągniesz kolejną rzecz, potem kolejną. Będziesz w końcu tym lekarzem. Nie wiem, to jest bardzo dziwne. Nie umiem właśnie wytłumaczyć, skąd mam tę motywację. Wydaje mi się, że po prostu chcę.

Jesteś mega inspirującą osobą. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

Również dziękuję.

Rozmowę dla Web-Korków przeprowadził Łukasz Rozpłochowski. Korekty dokonała Katarzyna Pikora.