Sonia – autostopem po Azji

Sonia Sikora w Web-korkach udziela korepetycji z angielskiego. Jest studentką filologii chorwackiej, aktywistką i podróżniczką. Kiedy odpisała mi  „Hej, wybacz za utrudniony kontakt, ale jestem w Azji (…) na tripie autostopowym z plecakiem.” wiedziałem, że muszę przeprowadzić z nią rozmowę.

Cześć. Czy mogłabyś przedstawić się w kilku słowach i powiedzieć skąd jesteś?

Cześć, jestem z Krotoszyna, ale już od ośmiu lat nie mieszkam w rodzinnym mieście, przeniosłam się do Poznania, żeby tam pójść do liceum. Obecnie studiuję filologię chorwacką na UAM w Poznaniu.

Z tego co wiem, chodziłaś do szkoły muzycznej?

Tak, gram na skrzypcach, teraz będzie osiemnaście lat.

Jak to się zaczęło?

Moja mama zawsze miała marzenie, żeby grać na fortepianie, ale nie miała takich możliwości. Wiem, że zrealizowała to marzenie przez dziecko.

A co dziecko na to?

Na początku nie chciałam grać, miałam wtedy fazę na balet. Kiedy mama zapisała mnie do szkoły muzycznej, to pamiętam, że wszczynałam kłótnie w domu – ja chciałam na balet, a nie na skrzypce! Przez pierwsza dwa lata w ogóle nie chciałam ćwiczyć… no ale później się zakochałam w skrzypcach. Teraz sama uczę gry, gram też na ślubach, w kościołach, więc stało się to trochę sposobem na życie. No także… dzięki, mamo (śmiech).

Skończyłaś szkołę średnią i poszłaś na studia.

Tak, zaraz po liceum poszłam na prawo. Studiowałam jeden semestr i było tam strasznie sztywno, zrezygnowałam po pół roku. Doszłam do wniosku, że nie wiem do końca, co chcę robić w życiu i wtedy wyjechałam na rok do Stanów Zjednoczonych na program “au pairs”.

Mogłabyś opowiedzieć więcej o tym programie?

Mieszka się z rodziną amerykańską u nich w domu i zajmuje się dziećmi. Na coś takiego właśnie wyjechałam do Chicago. Opiekowałam się dwójką dzieci w centrum miasta –  trzyletnim chłopcem i roczną dziewczynką. Super doświadczenie, bardzo dobrze to wspominam. Zwiedziłam USA, nauczyłam się angielskiego. To była też taka droga do poznania siebie.

Chodziłaś tam w Chicago do college’u?

Tak, to jest też wymóg tego programu, że trzeba uczestniczyć w kursach edukacyjnych. Ja chodziłam na kurs francuskiego w community college. Bardzo dobrze wspominam to całe doświadczenie. Teraz pracuję w tej agencji, która wysyła dzieciaki do Stanów i właśnie za półtorej godziny mam rozmowę z kandydatem.

Rodzice na pewno byli przeszczęśliwi, że chcesz lecieć za ocean.

Rodzice byli już chyba przyzwyczajeni po decyzji o liceum, gdy przeprowadziłam się do Poznania. Moja mama uczy angielskiego i niemieckiego całe życie. Jeździła na takie wymiany do Niemiec, jeszcze zanim upadł mur berliński. Myślę, że ze względów językowych cieszyła się, kiedy powiedziałam, że chcę jechać do Stanów.

Po powrocie z Chicago poszłaś na UAM?

Po powrocie wciąż nie wiedziałam za bardzo, co chcę studiować, więc doszłam do wniosku, że w takiej sytuacji najlepiej studiować jakiś język i do tego mniej znany, żeby się trochę wyróżnić na rynku pracy. Padło na Chorwację. Pierwszy rok studiów był online, co wspominam strasznie, natomiast na drugim roku wyjechałam na pół roku na Erasmusa do Chorwacji do Splitu. To jest piękna miejscowość nad morzem i w zasadzie dopiero tam nauczyłam się mówić po chorwacku. Sesja była po chorwacku, wszystkie wykłady po chorwacku, więc trzeba było się streścić z tą nauką, żeby w ogóle cokolwiek ogarnąć. Przy okazji jeszcze prowadziłam tam na miejscu wycieczki polskie, ogólnie super doświadczenie. Na trzecim roku, który właśnie kończę, też udało mi się wyjechać na kilka miesięcy, tym razem do Zagrzebia. Znajomi o mnie mówią “człowiek wymiana” (śmiech). Zachęcam wszystkich dookoła, żeby brać udział w wolontariatach, programach i akcjach. Uważam, że doświadczenia takie jak Erasmus dają dużo więcej niż wykształcenie. Oczywiście ono też jest ważne, ale jestem zwolenniczką tego, żeby jednak starać się zdobywać jak najwięcej  miękkich umiejętności i doświadczeń, które płyną z życia.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z autostopem?

Jak to się u mnie zaczęło? Mój pierwszy wypad autostopem odbył się w Tatry z moją przyjaciółką po maturze  i tak się zaczęło to podróżowanie. Później pojechałyśmy do Paryża.

Nie masz obaw przed wsiadaniem do auta obcego człowieka?

Jakoś nie myślałam o tym, że to jest niebezpieczne. Nigdy mi się nic złego nie stało, a też wiele złych rzeczy może się wydarzyć w każdej sytuacji w życiu, w domu czy w pracy. Autostop zachęca do bycia otwartym na ludzi i do rozmowy z nimi. Moim zdaniem to doświadczenie jest warte potencjalnego ryzyka. Zawsze polecam nowe doświadczenia, przynajmniej ich spróbowanie.

A jak to było z Azją?

Właśnie w tym roku, w kwietniu, to był mój pierwszy wyjazd do Azji. Wcześniej specjalnie pojechałam na winobranie do winnicy na południu Francji, żeby zarobić na ten wyjazd.

Jak wspominasz winobranie?

Ja dobrze, mój kręgosłup gorzej (śmiech).

Jak zaczęła się podróż po Azji?

Poleciałam z koleżanką do Wietnamu. Plan był taki, żeby kupić motocykl w Hanoi i jechać nim na północ do granicy z Chinami, żeby zobaczyć słynne pola ryżowe. Potem pojechać do Sajgonu i sprzedać ten motocykl, no i później do Kambodży i do Tajlandii, bo miałam lot powrotny z Bangkoku.

Udało się Wam przejechać zamierzoną drogę na skuterze?

Tak, ale nie całą na motocyklu, bo w Wietnamie jest tak, że możesz wziąć motocykl do autobusu. Ogólnie jeździłyśmy wszystkimi środkami transportu, autobusami, pociągami, motocyklami, autostopem.

Motocykl do autobusu?! A… jak to, przepraszam, wygląda?

Słuchaj, bez problemu, odkręcili po prostu koła (śmiech). Jeżdżenie motocyklem po Wietnamie jest tak popularne, że to jest normalna usługa, żeby wziąć skuter do autobusu.

Czyli z Wietnamu do Kambodży.

Tak, Kambodża ogólnie skradła moje serce, o wiele bardziej niż Wietnam, a nigdy wcześniej nie myślałam o tym, żeby tam pojechać. Z Phnom Penh (stolica Kambodży) popłynęliśmy na piękną wyspę Koh Rong. Tam mieszkałyśmy przez kilka dni w dżungli, w takich domkach na plaży bez prądu, bez wody, bez niczego, tylko drewniany domek, a w środku materac i moskitiera. Prysznic to był wielki zbiornik na wodę deszczową. Pan, który prowadził to miejsce, taki hipis totalny, wrzucał do tej wody takie małe pijawki, które zjadają bakterie i glony. Jak chciałeś się umyć, to miałeś taki rondelek, musiałeś popukać w lustro wody, żeby te pijawki opadły na dno, żeby ich przypadkiem nie wylać z kąpielą – dosłownie (śmiech). No i się oblewasz wodą z tego rondelka -tak wyglądał nasz prysznic w Kambodży.

Nie brzmi luksusowo.

No nie (śmiech), ale super doświadczenie!

Jak wspominasz lata szkolne?

Hmmm, podstawówkę i gimnazjum wspominam pozytywnie, dobrze się uczyłam, grałam na skrzypcach w szkole na każdej akademii. Dzięki temu czułam, że coś daję tej szkole, że jestem zauważona, więc to było fajne. Szkołę muzyczną też bardzo dobrze wspominam. Dużo osób z pasją, konkursy, wyjazdy. Wszystko co najgorsze w moim życiu przytrafiło mi się w szkole średniej. Chodziłam do liceum uznanego za elitarne w Poznaniu, gdzie było sporo dzieci prawników, lekarzy, a ja pochodzę z małego miasta. Czułam, że tam nie pasuję. W drugiej klasie doszły problemy zdrowotne w rodzinie, zaczęłam opuszczać bardzo dużo lekcji. Miałam przez to później spore problemy, żeby nadrobić materiał, co odbiło się bardzo na moich ocenach. Zdałam maturę dość dobrze, ale zapłaciłam za to zdrowiem psychicznym, więc wiem, co to znaczy trauma liceum i do dzisiaj mi to siedzi w głowie. Jestem szczęśliwa, że teraz jestem dorosła, bo dorosłość to jest o tyle fajny okres, że sam wybierasz to, co chcesz robić.

A studia?

Super, dają mi satysfakcję. Robię to, co lubię i uważam jestem doceniona za moją pracę, że mam pasję do tego. Obecnie studia to fajne źródło raczej pozytywnych emocji. Natomiast liceum to trochę taka czarna dziura w czasie.

Jak trafiłaś do Web-korków?

Zobaczyłam wywiad z Olgą (prezeska Web-korków) na stronie Forbes i wtedy aplikowałam przez formularz. Potem miałam rozmowę rekrutacyjną z Adamem.

A jaka motywacja stała za tym, żeby się zgłosić?

Wiesz co, ja już wcześniej uczyłam angielskiego dzieciaki i dorosłych, więc pomyślałam, że czemu by nie oddać swojego czasu – komuś się to przyda. Sama bardzo źle wspominam naukę angielskiego w liceum, bo miałam nauczycielkę, która się z nas wyśmiewała, gdy popełnialiśmy błędy. To bardzo mi podkopało wiarę w swoje umiejętności, w ogóle nie chciałam mówić po angielsku, nie zgłaszałam się na lekcji. Później pojechałam do Stanów i to mnie otworzyło, teraz jestem inną osobą. Doszłam do tego, że trzeba jak najwięcej mówić dzieciom o tym, że nauka języków, ale nie tylko, da im ciekawsze życie, pełne możliwości spełniania swoich marzeń. Największym problemem szkoły jest to, że prezentuje się naukę jako przykry obowiązek.

To starasz się przekazać swoim uczniom?

Tak, naprawdę tak uważam, że to jest najważniejsze, co można przekazać dziecku, właśnie żeby cieszyło się tą nauką. Myślę też, że nie ma co zmuszać dziecka do nauki czegoś, czego nie chce albo wymagać samych piątek, bo najważniejszy jest właśnie ten proces i doświadczenia z niego płynące. 

Co Ci daje pomaganie w nauce dzieciakom?

Dzieci często na początku nie chcą nawet próbować, boją się tego. To jest fajne, kiedy widzisz zmianę, że udało się je zachęcić, żeby próbować niezależnie od tego, czy wyjdzie. To jest chyba coś, co wynosimy ze szkoły, ten lęk przed popełnianiem błędów.

Jakich narzędzi używasz podczas zajęć?

Pracuję głównie na platformach online, jest taka strona do angielskiego “British Council”, tam można wybrać poziom i znaleźć fajne, interaktywne ćwiczenia ze słuchania, z mówienia,jakieś uzupełnianie luk i tak dalej.

Jeszcze na koniec, czy może chciałabyś się z nami czymś podzielić? Może taki przekaz dla świata (śmiech)?

Hmm, na pewno o tych doświadczeniach i o relacjach, że najcenniejsze, co można dostać w życiu  to drugi człowiek i ta relacja z nim, z tego wyciąga się najwięcej doświadczeń., Po drugie, że podróże to jest przede wszystkim podróżowanie do ludzi, a nie do miejsc. Jeszcze może taki cytat, który widziałam na drzwiach jednej ze świątyń podczas podróży po Azji: “Kto obwinia innych, dopiero zaczyna swoją drogę. Kto obwinia siebie,jest w połowie drogi, a kto nikogo nie obwinia, dotarł”. To bardzo ze mną rezonuje i uważam, że to powinniśmy wziąć wszyscy do siebie, żeby innym ludziom odpuścić, sobie odpuścić, czerpać jak najwięcej radości, dawać siebie innym i wtedy życie będzie prostsze.

Dziękuje Ci bardzo za rozmowę, to była dla mnie przyjemność.

Dziękuję.

Wywiad przeprowadził Łukasz Rozpłochowski.
Korekty tekstu dokonała Katarzyna Pikora.