Droga Olgi do znalezienia swojego miejsca na Ziemi

Olga opowiada o sobie jako zwykłej Polce, która jest głodna wiedzy i doświadczeń, ale realizuje to
na swoich zasadach i w swoim tempie. Jest również ambitną osobą, która nie boi się sięgać po więcej. Obecnie mieszka w Szwajcarii z mężem portugalskiej narodowości.

Fot. 1. Olga mieszka w Szwajcarii od 7 lat.

Dlaczego dołączyłaś do Fundacji?

Moja siostra powiedziała mi, że rusza rekrutacja do Web-Korków, to chyba była druga edycja. Miała trochę czasu i stwierdziła, że chce poświęcić go jednemu z uczniów, podzielić się tym co wie. Moja siostra uczyła wtedy angielskiego. Zainspirowała mnie. Postanowiłam również się zgłosić, również dlatego,
że lubiłam matematykę, język angielski i niemiecki. Zawsze z siostrą chętnie pomagałyśmy młodszym.

Myślałam, że ta pomoc skończy się wraz z polepszeniem ocen mojego podopiecznego. Jednak już trzeci rok pomagam temu chłopcu. Nie chciałabym teraz nikogo innego uczyć, angażować się, zwłaszcza że dużo zmian zachodzi w moim życiu, nowe obowiązki przybywają, a to dziecko już znam i nadal działam
w Web-Korkach ze względu na niego. Teraz przygotowujemy się do egzaminu 8-klasisty z matematyki.

Jakie metody nauczania stosujesz?

Nie wiem czy jestem dobrym przykładem korepetytorki (śmiech). Zdarza się nam rozmawiać niemalże
o wszystkim, książkach, polityce… to jest bardzo dojrzałe i inteligentne dziecko. Nauczyłam się wsłuchiwać się w niego.

Co dają Ci te zajęcia?

Moment zatrzymania, poczucie spełnienia. Godzina tygodniowo zajęć, którą wpisuję w kalendarzu. Wiem, że zobowiązałam się, więc muszę mieć ten czas, odstawić inne sprawy. Jestem daleko od Polski, ale cieszę się, że mogę dać coś od siebie, mój czas.

Jaką byłaś uczennicą i studentką?

Byłam bardzo dobrą uczennicą, miałam świetne oceny, ale warto podkreślić, że czułam się do tego przymuszona przez rodziców, co nie było najlepsze. Studentką byłam fatalną, ledwo zdawałam
na studiach licencjackich, nie wiedziałam, jak się uczyć. Rozkręciłam się nieco później.

Gdy studiowałam dostałam się na staż Erasmus we Włoszech na uniwersytecie w Maceracie, jest to małe miasteczko położone nad Morzem Adriatyckim. Wyleciałam pod koniec maja.

Miałam wtedy 23 lata, ograniczony budżet. Spędziłam cały dzień, żeby z lotniska w Warszawie znaleźć się w miejscu, które wybrałam. Gdy spóźniłam się na jeden pociąg skutkowało to dojazdem innym, nieplanowanym wcześniej. Język włoski znałam na poziomie podstawowym. To były inne czasy. Moja siostra szukała dla mnie noclegu, żebym nie spędziła nocy na stacji we włoskiej wsi. Powiedziałam taksówkarzowi, gdzie chcę dojechać i on zgodził się zawieźć mnie za 8 euro. Wsiadłam do taksówki, przejechaliśmy 250 metrów i powiedział “jesteśmy”. Kazał mi za to zapłacić.

Powoli zaczynały się wakacje a ja miałam pokój w akademiku, który był pozamykany. Różne rzeczy się działy…

Czym się zajmowałaś na stażu?

Pracowałam na stanowisku administracyjnym w biurze wymiany międzynarodowej, kontaktowałam się
z łódzkimi studentami, którzy przyjeżdżali na tamtejszy Uniwersytet jak również niemieckojęzycznymi. Poznałam mnóstwo ludzi. Imprezowałam, życie nocne było tam bujne.

To była niesamowita przygoda. Po tym wyjeździe uwierzyłam, że jak tego dokonałam, to teraz mogę wszystko. Po tym stażu wróciłam do Polski na trzy tygodnie i ponownie wyjechałam, tym razem na studia ekonomiczne do Niemiec. Wyjazd trwał pół roku. To nie było najlepsze doświadczenie, ponieważ było to semestrze zimowym. Myślałam, że zostanę doradczynią podatkowym, więc wybrałam kursy kierunkowe, które nie były łatwe do zdania, ale ukończyłam ten semestr i wróciłam do Polski, by po ostatnim bronić się. Kilka miesięcy później, w sierpniu leciałam samolotem do Lizbony.

Co robiłaś w Portugalii?

W 2012 roku dostałam się na program managerski Jeronimo Martinis (właściciela sieci sklepów Biedronka), kilka lat temu każdego roku rekrutowali 20 osób, które przygotowywano do roli managera, nie wiem, jak jest obecnie. Pewnego dnia pracownicy działu HR oznajmili, że jest taka możliwość, zaaplikowałam, przyjęto mnie. Pracę tam zaczęłam w czerwcu.

Fot. 2. Portugalia to jej drugi dom. Olga w winiarni Quinta de Pacheca

Czym kierowałaś się w podejmowaniu decyzji o wyjazdach?

Szukałam ciekawych możliwości. Nie dostałam innej pracy, na której mi bardzo zależało, więc gdy pojawiła się okazja wyjazdu nie wahałam się. Jako młoda dziewczyna bez doświadczenia dostałam pakiet ekspacki, zapewnione mieszkanie, możliwości rozwoju, dwa bilety lotnicze do Polski. To były super warunki.

Czułam, że otworzy to przede mną wiele drzwi, da możliwości, moja kariera się rozwinie
i przede wszystkim będzie to dla mnie świetna przygoda. Tak też się stało.

Dlaczego obecnie jesteś w Szwajcarii?

Można powiedzieć, że to była kwestia przypadku. Jednak moja siostra, która mieszkała już w Szwajcarii miała w tym swój udział 😊

Fot. 3. Olga z siostrą i ich pupilami.

Od 2012 przez 4 lata mieszkałam w Portugalii, tam poznałam męża.  Do Polski przyjechaliśmy w 2016 roku, a w tym czasie moja siostra wyjechała do pracy w Szwajcarii. Chciałam wtedy jeszcze studiować, zdobyć kolejny dyplom, coś jak MBA. Szukałam studiów w Niemczech, Holandii i Szwajcarii. Tam udało
mi się dostać stypendium, które pozwoliło na opłacić czesne i wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję
o wyprowadzce tam. Dzięki siostrze, która tam mieszkała mieliśmy okazję zobaczyć wcześniej ten kraj,
co prawda jedynie przez długi weekend, jednak to pozwoliło zauroczyć się nim. I teraz już mieszkamy
w nim 7 rok 😊 

Czy zauważasz różnice kulturowe żyjąc z Portugalczykiem?

Jedyną rzeczą jaka mnie zaskoczyła, gdy poznaliśmy się 10 lat temu jest fakt, że Portugalczycy jedzą kolację bardzo późno. My znaleźliśmy kompromis i… jemy ją wcześniej 😊 Teraz nie dostrzegam różnic, możliwe, że się przyzwyczaiłam albo to za sprawą tego, że w Polsce nie mieszkam już od 14 lat.
Od czasów wyjazdów studenckich w ramach Erasmusa jestem non stop otoczona obcokrajowcami
i przywykłam do tego. Nie lubię stygmatyzacji, stereotypów. Moim zdaniem ludzie dzielą się na takich,
z którymi lubisz spędzać czas i którzy nie przypadają ci do gustu, bez względu na narodowość. Portugalczycy to dobrzy ludzie, są bardzo mili.

Fot. 4. Olga z mężęm i psem Figą.

Czy Szwajcaria to Twoje docelowe miejsce, czy planujesz kolejną przeprowadzkę?

Jeszcze nie wiem, jednak na pewnego przez najbliższe kilka lat zostanę tutaj. Nie wykluczam również powrotu do Polski.

Gdzie jest Twój dom?

Usłyszałam od mojej siostry i mojego męża niedawno, że czujesz to w momencie, gdy lądujesz w danym miejscu na lotnisku, jesteś na hali przylotów i czujesz, że to jest Twój dom. Dla nas jest to Zurych.


Czy brakuje Ci czegoś zagranicą?

Nie brakuje mi niczego, jestem wdzięczna za to co mam. Jasne, że są pewne drobiazgi, jak obiad u mamy, schabowy czy mizeria. Jednak często odwiedzam rodziców. Mamy też ze sobą regularny kontakt 😊

Jakie języki znasz?

Przed wyjazdem do Portugalii nie znałam języka. Tam przez dwa miesiące uczyłam się
w grupie języka po 8 h dziennie, to był bardzo intensywny kurs.

Portugalski – również używałam go w pracy, kilka lat wcześniej i teraz jest to mój codzienny język komunikacji z mężem.

Angielski – zaczęłam się go uczyć najwcześniej i jest to mój język pracy.
Niemiecki – tym językiem również posługuję się w pracy w Szwajcarii. Na maturze wybrałam ten język. Zawsze mi się podobał, zwykle nikt mi w to nie wierzy, a jednak tak jest w moim przypadku.

Jak znosiłaś podróże za granicę i powroty do kraju?

Wyjazdy były stresujące, ale raczej to był pozytywny stres. Dodawały mi one zastrzyku energii, motywacji do działania.

Pamiętam, że gdy w pracy miałam trudny czas, wtedy zachorowałam na depresję. Wiązało się to również z obcowaniem z pracownikami, którzy mają różną kondycję psychiczną. Pracuje się z różnymi ludźmi, również tymi o wysokim ego, nie każdy daje sobie radę, zdarza się, że przelewa frustrację na innych.
A mnie to przytłoczyło, musiałam skorzystać ze wsparcia specjalistów. To doświadczenie pokazało mi,
że są w życiu momenty, kiedy należy zwolnić. Gdy coś przeszkadza mi w życiu, odczuwam więcej stresu, zauważam, że jest nieco gorzej to wtedy wiem, że jest czas na wyciszenie, by ograniczyć bodźce (mniej korzystać z mediów, wylogować się) i skupić na sobie.

Niestety o tym w pracy się nie mówi. A problem jest. Widzę to jak ludzie reagują, ich wrogość, arogancję. Nie biorę tego osobiście, za tym kryje się gorszy nastrój, złe samopoczucie, złe życie. Ludzie wstydzą się
o tym mówić. Wiem, że jestem odpowiedzialna za siebie, swój dobrostan i jedyne co mogę robić,
to pracować nad sobą, rozwijać się. Korzystać ze szkoleń, czytać wartościowe książki i słuchać podcastów.

Czym zawodowo się zajmujesz?

Pracuję w marketingu, w firmie produkującej czekoladę premium Läderach. Jestem globalnym managerem marki, zarządzam trzema osobami w dziale. W tej firmie pracuję od roku. Panuje tu miła atmosfera, spełniam się w tej pracy. Świetnie mi idzie, widzę efekty mojej pracy. Mam zbalansowane życie, którym chcę się cieszyć, jednak nie zapominam o rozwoju, myślę o wykorzystaniu sztucznej inteligencji w biznesie, o której będę miała niedługo szkolenie.

Fot. 5. Czekolada towarzyszy Oldze w pracy od 4 lat i stała się jej pasją.

Życzę Ci szybkiego rozwoju zawodowego i osobistego. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Wywiad przeprowadziła Dorota Ochnik.