Norwegia oczami Kasi

Katarzyna Sumara to absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie na kierunku Rachunkowość i Controlling. Podczas studiów wzięła udział w wymianie w ramach programu Erasmus+ podczas której spędziła pół roku w Stavanger, w Norwegii. Pasjonatka pływania, podróżowania, a także nauki języka niemieckiego. W naszej fundacji udzielała korepetycji właśnie z tego przedmiotu. Jakie miejsca w mroźnej Norwegii urzekły Kasię najbardziej? Czy w Norwegii naprawdę jest tak zimno? O swojej wspaniałej przygodzie na Erasmusie w Norwegii, a także jako korepetytorka w Web Korkach opowiada Oldze Kotyk – Prezesce Fundacji.

Pamiętam bardzo dobrze naszą rozmowę rekrutacyjną, bo łączyłaś się z…Norwegii, w której odbywałaś Erasmusa, dlaczego właśnie tam postanowiłaś spędzić semestr studiów?

Zgadza się, to właśnie w Norwegii zdecydowałam się spędzić mój jeden z semestrów na studiach licencjackich. Zawsze chciałam polecieć do krajów skandynawskich, ale nie wiedzieć czemu w moich wyprawach zawsze kierowałam się na południe Europy. Interesował mnie system nauczania w krajach skandynawskich, sam język, a także chciałam zweryfikować czy rzeczywiście zamarznę spędzając semestr zimowy w Norwegii tak jak uważali moi znajomi i rodzina. 😀 Nie ukrywam, że moim największym marzeniem było zobaczenie zorzy polarnej i lodowca, co dodatkowo zmotywowało mnie do aplikacji właśnie do tego kraju.

W jakim mieście odbywałaś wymianę i gdzie mieszkałaś? (Czy był np. akademik)

Moja wymiana odbyła się w mieście Stavanger, w zachodniej części Norwegii. Mieszkałam tak naprawdę na samym campusie mojej uczelni – University of Stavanger. Mój akademik ze względu na swój kolor nazywał się „Red boxes”. Jednak nie tylko to jest w nim wyjątkowe – kuchnie dzieliłam formalnie z 10 osobami, ale każdego wieczoru było nas znacznie więcej. Różnorodność zapachów unoszących się w powietrzu, a także potraw na talerzu to esencja całego Erasmusa.

Pamiętasz swój pierwszy dzień na Erasmusie? Byłaś podekscytowana, czy pełna obaw?

Pierwszy dzień Erasmusa, tak jak i cały pierwszy tydzień jest moim najlepszym okresem podczas całej tej wymiany. Dokładnie pamiętam jak bardzo podekscytowana byłam tym wyjazdem i odliczałam co do dnia kiedy w końcu będę w samolocie do Stavanger. Doskonale pamiętam mój głód i gotowość do rozmów z każdą napotkaną osobą. Dlatego właśnie podczas podróży z lotniska do akademika, stojąc na przystanku autobusowym zapytałam chłopaka, który również stał z dość pokaźną walizką, czy jedzie w tym samym kierunku co ja. Jedno pytanie przerodziło się w rozmowę po angielsku, opowiadając sobie o studiach, przedmiotach jakie będziemy mieć na uniwersytecie i naszej ekscytacji dotyczącej całej wymiany. Dopiero po blisko 20 minutach rozmowy padło pytanie skąd jesteśmy i wtedy okazało się, że oboje jesteśmy z Polski, oboje studiowaliśmy w tym samym mieście i nawet lecieliśmy tym samym samolotem! Do teraz Kamil jest dla mnie jedną z najbliższych osób, z jaką nadal utrzymuje kontakt po Erasmusie i wiem, że jest to przyjaźń na długie lata.

Podczas pierwszego tygodnia uczelnia zorganizowała „fadder week”, czyli taki tydzień zapoznawczy dla obcokrajowców i pierwszoroczniaków. Każdego dnia braliśmy udział w różnych aktywnościach takich jak: zwiedzanie miasta, hike na Preikestolen (klif położony nad Lysefjordem – jedna z największych atrakcji turystycznych Norwegii), czy wieczorne koncerty. Różnorodność wydarzeń, a także osób jakie wtedy poznałam przerosło zupełnie moje najśmielsze oczekiwania!

A czy po powrocie do Polski miałaś dużo „nadrabiania” materiału na uczelni?

Musiałam nadrobić różnice programowe zdając 4 egzaminy, ale semestr w Norwegii zakończył się zaraz przed Świętami Bożego Narodzenia, więc miałam blisko miesiąc na naukę do egzaminów. Warto napisać zaraz na początku semestru do każdego z prowadzących w celu ustalenia formy zaliczenia danego przedmiotu. Ja miałam dużo szczęścia, bo jak się okazało wykłady dla całej grupy były online, a z materiałów do ćwiczeń dostępnych na platformie Moodle mogłam samodzielnie wykonywać obowiązkowe zadania z zajęć.

Jak zazwyczaj wyglądał Twój dzień wolny? 🙂

Podczas każdego dnia wolnego napawałam się pięknem tego kraju. Najczęściej w grupie podróżowaliśmy po fiordach, górach, lodowcach, czy też surfowaliśmy na pobliskich plażach. Tak, surfowanie w Norwegii jest możliwe i ten sport o dziwo najczęściej uprawia się zimą, gdzie fale są najwyższe! Wieczorami, prawie w każdy wtorek w moim akademiku organizowaliśmy „cooking around the world” – grupa osób z danego kraju przygotowywała tradycyjne potrawy. Brałam również udział w wydarzeniach organizowanych przez uczelnię – szkolenia związane z zakładaniem własnej firmy, hackathon, czy też wyjście m.in. na laser paintball, czy na kręgle.

A co najbardziej urzekło Cię w tym kraju?

Zdecydowanie natura – w Norwegii każdy znajdzie coś dla siebie. Zapierające dech w piersiach fiordy, piaszczyste plaże z wysokimi falami umożliwiającymi surfowanie, góry, czy też Trolltunga – „język Trolla” czekający na zdobycie, a także majestatyczne lodowce. Podczas mojej wymiany dużo podróżowałam i najbardziej w pamięci pozostała mi podróż na północ z poznaną grupą znajomych. Odwiedziliśmy Tromso, w którym o godzinie 14 było już na tyle ciemno i zimno, że pozwoliliśmy sobie skosztować grzanego wina z pobliskiego sklepiku. Z tego miasta również ruszyliśmy w rejs do odległej wyspy Skjervøy na północ w poszukiwaniu wielorybów, których gromadkę udało się nam zobaczyć. Kolejno zjechaliśmy wzdłuż i wszerz Lofoty, na których wschody słońca chwilę przed 11, a zachody po 13 były zapierające dech w piersiach. Każdego dnia jeździliśmy w odległe ciemności, tam gdzie nie dochodziły światła ulicznych latarni, aby zobaczyć najpiękniejsze zjawisko na niebie jakim jest zorza polarna. Zobaczyliśmy wizytówkę Norwegii, czyli czerwone domki przepięknie kontrastujące z bielą śniegu, a także znane – Fredvang Bridges. Odegraliśmy bitwę śnieżną na boisku do gry w piłkę nożną w śniegu po kolana, a także na zaśnieżonych ulicach Trondheim. Piękno natury w Norwegii jest nie do opisania, polecam każdemu doświadczenie tego na własnej skórze – coś niesamowitego!

Czy zdążyłaś dostrzec jakieś różnice kulturowe między Norwegami, a Polakami?

Główną różnicą jaką dostrzegłam to ich zamknięcie na wyjście poza swoją grupę znajomych. To zamknięcie na nowe osoby było nawet widoczne w środkach komunikacji – jadąc autobusem można było zauważyć, że miejsce siedzące obok każdej osób było puste.  Norwegowie bardzo cenią sobie swoją prywatność, dlatego chętniej wyjdą spotkać się ze znajomymi w restauracji, niż zaproszą ich do siebie do domu. Mimo tej swojej „oziębłości” w stosunkach są wbrew pozorom mili. Było to zauważalne m.in. w obsłudze klienta w sklepie – zawsze pomocni i z uśmiechem na twarzy, nawet wtedy kiedy nieudolnie próbowałam po norwesku spytać „czy mogę płacić gotówką?”.

A jakie są typowe przysmaki Norwegów?

Pierwszym przysmakiem Norwegów jest Gudbrandsdalsost, czyli po prostu brązowy ser wyprodukowany z mleka koziego i krowiego. Jedzony jest na słodko np. z goframi i borówkami jak i na słono np. używany do wytrawnych sosów, czy po prostu jedzony w formie kanapek z chlebem. Kolejnymi przysmakami, którym nie mogłam się oprzeć są czekoladowe batoniki o nazwie Kvikk Lunsj, a także czekolada również firmy Freia dostępna w różnych wersjach.

Jak wyglada kwestia kosztów utrzymania? Norwegia zdecydowanie słynie z wysokich cen, jakie „kieszonkowe” oferuje program Erasmus i na co to tak naprawdę wystarcza?

Tak, mogę jedynie potwierdzić, że Norwegia słynie z wysokich cen. Tą barierę finansową udało mi się przeskoczyć dzięki stypendium przyznanemu przez projekt EOG, który oferuje tak naprawdę dwukrotność kieszonkowego oferowanego przez program Erasmus+. Celem projektu jest zmniejszanie różnic ekonomicznych i społecznych w obrębie Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) oraz wzmacnianie stosunków dwustronnych pomiędzy Polską a Islandią, Liechtensteinem i Norwegią w obszarze edukacji. Program ma przyczyniać się do wzmacniania potencjału ludzkiego i rozbudowy bazy wiedzy w Polsce. Cel ten realizowany jest poprzez mobilności studentów i pracowników uczelni wyższych realizowanych w ramach KOMPONENTU II „Mobilność w szkolnictwie wyższym”. Przyznana kwota umożliwiła mi pokrycie comiesięcznych wydatków związanych z utrzymaniem i podróżowanie po Norwegii.

Czy masz jakieś rady dla osób, które rozważają udział w programie Erasmus?

Jechać! Nie zastanawiać się ani minuty dłużej tylko aplikować i pozwolić sobie przeżyć jedną z najlepszych przygód w życiu! Wyjazd tez jest szasną dla nas samych na odnalezienie siebie w innym kraju i stawieniu czoła nowym wyzwaniom. To okazja na otwarcie swojej osoby na zawarcie znajomości na długie lata – nie warto tego przegapić.

Co do wyboru miejsca na program Erasmus+, sugeruję nie szukać wśród miejsc bardzo popularnych do których lata każdy, gdyż czasem lepiej “smakuje to nieznane”. Warto poczytać o samej uczelni, zaznajomić się z jej ofertą, a także z jej lokalizacją. Radziłabym porozmawiać z samym sobą, gdzie najchętniej chcielibyśmy zamieszkać przez semestr, jakie miejsce nas interesuje, albo jakiego języka chcielibyśmy się nauczyć, czy poznanie jakiej kultury nas najbardziej interesuje. 

No dobrze, to teraz przejdźmy może do Twojej roli w fundacji, jesteś u nas korepetytorką już od roku i uczysz wspaniałego ucznia, opowiedz trochę o nim 🙂 (wiek, przedmiot, jaki jest z charakteru i Wasza relacja)

Moja uczennica ma 15 lat i po wakacjach zaczyna liceum. Kinia na początku była cicha, wydawała mi się lekko nieśmiała, ale zawsze uśmiechnięta. Po kilku szczerych rozmowach okazało się, że łączy nas wspólna historia – ciężki początek z językiem niemieckim. Przez cały rok wspólnie pracowałyśmy nad podstawami tego języka, a przed wszystkim nad zmianą nastawienia Kini do jego nauki.

Przez pierwsze pół roku naszych wspólnych lekcji byłam na wymianie w Norwegii, podczas której często opowiadałam mojej uczennicy o odwiedzonych miejscach, czy poznanych osobach. Bardzo zależało mi na skróceniu dystansu między nami i zachęceniu jej do rozmowy. Na początku Kinia na zadane przeze mnie pytania odpowiadała skrótami, ale pewnego dnia nastąpił przełom. Pamiętam jak opowiedziałam jej o mojej pasji jaką jest pływanie, po czym Kinia zaczęła mówić mi o stylu jakiego nauczyła się na ostatniej lekcji na basenie, a także podzieliła się ze mną swoim innym hobby jakim jest makijaż. Tak właśnie od każdej następnej lekcji moja uczennica zaskakiwała mnie swoimi nowymi trikami makijażowymi, czy progresem w danym stylu pływackim. Jestem bardzo wdzięczna za ten wspólny rok z Kinią i za piękną relację jaką udało się nam wspólnie stworzyć.

A czy masz jakieś sprawdzone metody na naukę zdalna, które wykorzystujesz w trakcie zajęć?

Podczas zdalnych zajęć na uczelni sama doskonale przekonałam się jak ciężko utrzymać koncentrację przed monitorem komputera, dlatego wprowadziłam pewne urozmaicenia podczas moich zajęć z Kinią. Zauważyłam, że Kinia jest wzrokowcem, dlatego w przygotowanych materiałach na każdą z lekcji dodawałam wiele kolorów, pogrubień, czy obrazków. Uwaga mojej uczennicy była tym większa, im jej zaangażowanie w lekcje było częstsze, dlatego po np. każdym wytłumaczonym zagadnieniu z gramatyki, prosiłam o przeczytanie przez nią podanych przykładów. Na końcu każdych zajęć wykonywałyśmy zadania online na takich platform jak Wordwall czy Kahoot.

Czy korzystasz z aplikacji, programów, aby urozmaicić naukę?

Tak, najczęściej korzystałam z takich platform jak Wordwall, czy Kahoot. Udostępniałam Kinii ekran i prosiłam, żeby kierowała mnie w zaznaczaniu odpowiedzi. Później razem omawiałyśmy każdy z przykładów i wyjaśniałyśmy pojawiające się wątpliwości. Takie interaktywne zabawy znacznie pomogły w zapamiętaniu zagadnień, głównie gramatycznych. Często sięgałam również po materiały na platformie Youtube, bo wiem że osłuchanie chociażby piosenek w języku również pomaga w jego nauce.

To ostatnie pytanie z mojej strony – jak wyglada Wasza typowa lekcja Web-korkowa? 🙂

Każdą z lekcji zaczynamy luźną rozmową. Kinia opowiada mi o swoim tygodniu w szkole wspominając m.in. jaki materiał z języka niemieckiego został przerobiony na ostatnich zajęciach, ale też opowiada o swoich dodatkowych aktywnościach m.in. o makijażu, czy o pływaniu. Kolejno pytam Kinię, jaki materiał chciałaby przećwiczyć na zajęciach, bo spełnienie jej oczekiwań co do naszych spotkań było dla mnie priorytetowe. Z własnego doświadczenia wiem, jakie zagadnienia były najbardziej problematyczne i to właśnie na nich skupiałam się, żeby w jak najdogodniejszy sposób wytłumaczyć mojej uczennicy. Każdą z lekcji kończyłyśmy Kahootem, Wordwallem albo filmikiem na Youtube.